Pan Fogg, Fix i Obieżyświat mają zajęcie.
Podczas ostatnich dni podróży pogoda była niedobra.
Silny wiatr od strony północno-zachodniej tamował bieg statku. Przechylał się z jednego boku na drugi i pasażerowie sprawiedliwie złorzeczyli bałwanom, które wiatr zganiał. Między 3 a 4 listopada zerwała się burza. Silne podmuchy wiatru biczowały morze; »Rangoon« na pół dnia musiał zaprzestać podróży, a tylko lawirował po rozjuszonem morzu.
Wszystkie żagle zwinięto.
Prędkość chodu »Rangoon« wskutek tego znacznie się zmniejszyła i można było przypuścić, iż statek, w razie gdyby się burza nie uciszyła, przybędzie na miejsce o jakie dwadzieścia godzin później.
Pan Fogg zachowywał wobec tego wzburzonego morza, które jakby przeciw niemu walczyło, swą zwykłą równowagę. Ani na chwilę nie zachmurzyło się jego czoło, a wszak spóźnienie na statek w Jokohamie mogło zupełnie popsuć jego plany. Ten człowiek jest bez nerwów, nie odczuwał ani niecierpliwości