Podano dwie butelki porteru. Obieżyświat chętnie czynił honory, podczas gdy Fix uważnie go obserwował. Poruszono różne kwestye, a szczególniej cieszono się, iż razem odbędą dalszą podróż. Po wypiciu kilku butelek, Obieżyświat powstał, by pójść uprzedzić swego pana, iż statek dziś jeszcze odchodzi.
Fix go powstrzymywał.
— Jeszcze słówko — rzekł.
— Słucham, panie Fix!
— Chcę pomówić z panem o ważnych rzeczach.
— O rzeczach ważnych! — zawołał Obieżyświat, sącząc ostatnich kilka kropli, pozostałych na dnie szklanki. — Dobrze, pomówimy o tem jutro. Dziś nie mam czasu.
— Pozostań pan — odparł Fix — chodzi tu o twego pana.
Przy tych słowach Obieżyświat spojrzał uważnie na swego towarzysza. Wyraz twarzy Fixa wydawał mu się dziwny.
— Cóż ma mi pan do powiedzenia? — spytał Fixa, kładąc mu rękę na ramieniu.
— Czyś pan odgadł, kim ja jestem?
— Tam do licha! — uśmiechnął się Obieżyświat.
— Otóż chcę wszystko wyznać!
— Teraz gdy ja już i tak wiem wszystko. O! to nie było mądre, panie bracie!... Ale
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/142
Ta strona została przepisana.