— Co pan wiesz o nim? — odrzekł Fix. — Nie znasz go wszak wcale. Zgodziłeś się do niego do służby w dniu, w którym wyjechał nagle pod bezmyślnym pretekstem, bez rzeczy, wioząc z sobą ogromną sumę banknotów. I pan ośmielasz się utrzymywać, iż jest to człowiek uczciwy.
— Tak, tak — powtarzał machinalnie biedny chłopak.
— Chciałbyś więc być aresztowanym jako współwinny?
Obieżyświat schwycił się za głowę. Nie śmiał spojrzeć na agenta. Co? Phileas Fogg złodziejem, wybawiciel Aoudy, człowiek tak szlachetny i prawy. Wszelkiemi siłami starał się odsunąć podejrzenia, które mu się cisnęły do mózgu. Nie chciał i nie wierzył w winę swego pana.
— Więc czego pan właściwie chcesz odemnie? — spytał Fixa.
— Otóż — odrzekł Fix — śledziłem pana Fogg dotychczas, ale nie otrzymałem jeszcze rozkazu aresztowania, o który pisałem do Londynu. Musisz mi pomódz do zatrzymania go w Hong-Kongu.
— Ja, bym śmiał!...
— A ja podzielę się z panem moja nagrodą 2000 funtów, obiecanych przez Bank Angielski.
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/146
Ta strona została przepisana.