nosami. Ponieważ jeden akrobata, służący im zwykle za podstawę, opuścił trupę, wybrano więc na zastępcę Obieżyświata, jako człowieka zręcznego i silnego.
Obieżyświat, włożywszy kostyum średniowieczny ze skrzydłami różnokolorowemi, musiał się jeszcze zaopatrzyć w olbrzymi nos, nie było mu to zbyt przyjemnem, gdyż nasuwało przykre wspomnienia lat dziecinnych, ale trzeba się było poddać konieczności. Obieżyświat wszedł na scenę i wraz z kolegami swymi, mającymi utworzyć podstawę piramidy, położył się na ziemi z nosem zwróconym ku górze, służąc tym sposobem za punkt oparcia drugiemu rzędowi akrobatów, a ten znów trzeciemu, czwartemu i t. d. Wnet na tych nosach, dotykających się czubkami, wzniosła się piramida z ciał ludzkich, bardzo wysoka. Publiczność była zachwycona, ale entuzyazm jej wzmógł się jeszcze, gdy jeden z Nosów się usunął, wskutek czego cały budynek straciwszy równowagę, zadrżał i runął, jak pałac z kart.
Sprawcą tego wypadku był Obieżyświat, który opuścił swój posterunek i, przeskoczywszy balustradę wdrapał się na galeryę z prawej strony i upadł do nóg jednego z widzów, wołając:
— Ach! mój panie, mój panie!
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/181
Ta strona została przepisana.