Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/196

Ta strona została przepisana.

Aoudę, byli niemiłosiernie pobici. Pan Fogg, nie tracąc zwykłego swego spokoju, chciał się bronić naturalną swą bronią, którą natura obdarzyła u końca ramion każdego Anglika, ale daremnie...
Olbrzymi rudowłosy drab o kolorowej cerze i szerokich barkach, wyglądający na dowódcę bandy, podniósł olbrzymi kułak na pana Fogg i los naszego dżentelmana byłby godzien litości, gdyby Fix się nie nasunął i i przez poświęcenie nie odebrał uderzenia. Ogromny guz wyskoczył w oka mgnieniu pod spłaszczonym kapeluszem.
— Yankesie! — rzekł pan Fogg, rzucając swemu przeciwnikowi wzrok pełen pogardy.
— Angliku! — odparł drugi.
— Znajdziemy się jeszcze...
— Kiedy się panu podoba!
— Imię pańskie?
— Phileas Fogg. A pańskie?
— Pułkownik Stamp.
Rzekłszy to, odwrócił się, a fala za nim. Fix rzucony na ziemię, podniósł się. Suknie na nim były podarte, ale poważnych uszkodzeń na ciele nie odebrał.
Jego paletot podróżny był przerwany na dwie nierówne części, a pantalony były w najopłakańszym stanie.