— Nie, panie, nie pójdziesz sam! — zawołał wzruszony kapitan. — Masz pan poczciwe serce! Trzydziestu ludzi na ochotnika! — zawołał, zwracając się do swych żołnierzy.
Wszyscy jak jeden człowiek ofiarowali swe usługi. Kapitan wybrał trzydziestu i stary sierżant stanął na ich czele.
— Dziękuję kapitanie — rzekł pan Fogg.
— Pozwalasz pan sobie towarzyszyć? — zapytał Fix dżentelmana.
— Postępuj, jak ci się podoba, panie — odparł Phileas Fogg — ale jeśli chcesz mi się przysłużyć, pozostań przy pani Aoudzie. W razie, gdyby mi się przytrafiło nieszczęście...
Inspektor policyi zbladł. Rozłączyć się z człowiekiem, któremu towarzyszył krok za krokiem z taką wytrwałością! Pozwolić mu zapuścić się w pustynię! Fix spojrzał uważnie na dżentelmana i spuścił oczy przed jego wzrokiem spokojnym i otwartym.
— Zostaję — rzekł.
W parę minut potem pan Fogg uścisnął dłoń pani Aoudy i, oddając jej do rąk worek z pieniędzmi, udał się w drogę wraz z sierżantem i małym jego oddziałem. Przedtem jednak zwrócił się do żołnierzy:
— Słuchajcie, przyjaciele, dostaniecie 1000 funtów, gdy uratujemy więźniów!
Działo się o godzinie 12-tej w południe.
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/231
Ta strona została przepisana.