Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/233

Ta strona została przepisana.

śnieg sypał wielkiemi płatami usłyszano przeciągłe gwizdnięcie, pochodzące od wschodu. Ogromna ciemna masa, poprzedzona migotliwemi światełkami, wolno posuwała się naprzód.
Nie oczekiwano żadnego pociągu z tej strony. Ten, który telegraficznie wezwano, nie mógł jeszcze nadejść, a pociąg z Omaha do San Francisco, przejedzie dopiero jutro. Rzecz się wyjaśniła. Lokomotywa posuwająca się wolno, była tą samą, którą odczepiono od wagonów i która, pędząc z przerażającą szybkością, unosiła z sobą maszynistę i palacza. Pędziła tak kilka mil, lecz później ogień zgasł, para wyszła i w godzinę później ciągle zwalniając bieg, zatrzymała się w odległości 20 mil od stacyi Kearney.
Ani maszynista, ani palacz nie byli zabici; po dość długiem omdleniu, powrócili do przytomności. Maszynista, widząc lokomotywę bez wagonów, domyślał się, co się stało. Jakim sposobem lokomotywa została odczepioną, nie mógł odgadnąć, przypuszczał jednakże, iż pociąg, pozostawszy w tyle, był w stanie opłakanym. Maszynista nie długo się zastanawiał nad sposobem działania. Postanowił dalej jechać w kierunku Omaha, gdyż wracać do pociągu, który Indyanie może jeszcze grabili, było zbyt niebezpiecznem. Nałożono pełen piec