powrocie pana Fogg z niebezpiecznej wyprawy zmienił o nim zdanie, czy też miał go w dalszym ciągu za zręcznego nicponia — niewiadomo. W każdym razie spieszył się bardzo do Anglii i okazywał największą ze wszystkich niecierpliwość.
O ósmej sanki gotowe były do odjazdu. Podróżni zawinięci w ciepłe płaszcze i pledy zajęli miejsca.
Rozpięto dwa ogromne żagle i przy podmuchach wiatru wehikuł sunął po stwardniałym śniegu z szybkością 40 mil na godzinę.
Przestrzeń, dzieląca Kearney od Omaha w prostej linii równa się 200 milom. Przy sprzyjającym wietrze, jeśli nic na przeszkodzie nie stanie, za 5 godzin staną na miejscu.
Podróżni przyciśnięci jeden do drugiego, nie mogli nawet mówić z sobą. Wzmagające się z powodu ruchu zimno odbierało im mowę. Sanie, jak statek po wodzie, suwały się lekko po szklistej powierzchni. Rozpięto wszystkie żagle.
— Jeśli nic się nie popsuje — mówił Mudge — przyjedziemy!
Leżało to w interesie Mudge przybyć na czas na miejsce, gdyż wierny swym zasadom pan Fogg, obiecał mu sutą nagrodę.
Łąka, przecinana saniami w prostej linii
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/240
Ta strona została przepisana.