Kapitan wypowiedział ostatnie słowa tonem stanowczym.
— A właściciel »Henrietty«?
— Właściciel — to ja. Statek należy do mnie.
— Wynajmuję go.
— Nie wynajmę!
— Więc go kupuję.
— Nie sprzedam!
Pan Fogg nie stracił nic ze swego zwykłego spokoju, choć położenie stawało się poważnem. Dotychczas pieniądz usuwał wszelkie przeszkody, tym razem sposób ten tak zawsze skuteczny, chybił.
Trzeba bądź co bądź znaleźć jaki środek przebycia Atlantyku.
Po dłuższym namyśle odezwał się pan Fogg:
— Czy zechcesz nas zawieźć do Bordeaux?
— Nie, nawet wówczas, gdy pan zapłacisz 200 dolarów.
— Dam panu 2000.
— Od osoby?
— Od osoby.
— I jest was czterech?
— Czterech!
Kapitan Speedy, czujący wstręt do wszelkich pasażerów, począł się drapać w czoło, jakby zamierzał zedrzeć z niego wierzchnią skórę. — Osiem tysięcy dolarów zarobku!
Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/248
Ta strona została przepisana.