Na drugi dzień, Bushman oczekiwał nowych propozycyj myśliwskich od sir Johna, ale Anglik, srodze zadraśnięty w miłości własnéj, starannie unikał jego spotkania; zdawało się, iż zapomniał, że na świecie znajdują się strzelby i zwierzyna, i zajął się sprawdzaniem cyfr i robieniem obserwacyj, wraz z innymi członkami komisyi. Późniéj poszedł do kraalu i przypatrywał się to strzelaniu z łuku, to Bochjesmanom, grającym na „gorah“ rodzaju lutni, któréj struny rozciągają się na drzewcu łuku, a na których nie gra się palcami, ale dmuchaniem przez pióro strusie. Daléj szedł pomiędzy kobiety i przyglądał się ich gospodarskim robotom, albo téż śledził wpływ odurzającego dymu palących się „matakuanów“ to jest pewnego rodzaju tutejszych odurzających konopi, nad którym dzicy siedząc, upajają się. Niektórzy podróżni twierdzą, że dym tych roślin podnieca chwilowo siły fizyczne, ale zato osłabia umysłowe. I w saméj rzeczy, sir John zaledwie powstrzymywał się od śmiechu, patrząc na ogłupiałe fizyognomie krajowców, zwieszone nad odurzającym dymem matakuany.
Na trzeci dopiero dzień wczas rano obudził Murraya Bushman, mówiąc do niego:
— Sądzę, iż nam dzisiaj szczęście posłuży, ale nie będziemy strzelać rozsadzającemi kulami do zajęcy.
Sir John udał, że nie rozumie téj ironii, lecz zerwał się z posłania, ubrał szybko i oświadczył, że jest gotów. Dwaj myśliwi już ujechali kilka mil lasu, gdy ich towarzysze spoczywali jeszcze w objęciach snu. John był uzbrojony tym razem w pojedynkę, wyborną broń wyrobu Godwina, a daleko stosowniejszą do polowania na daniele lub antylopy, aniżeli straszliwy sztuciec. Wprawdzie na równinie można było spotkać się z gruboskórném, lub mięsożerném zwierzęciem, ale pamięć niefortunnego strzału kulą eksplodującą do zająca, gryzła biednego myśliwca, a więc wolałby strzelić do lwa śrutem, aniżeli drugi raz w życiu popełnić czyn tak bezprzykładny w dziejach łowiectwa.
Sprawdziła się przepowiednia Mokuma: tego dnia szczęście im sprzyjało; zabili dwie antylopy czarne, bardzo rzadkie i tru-
Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/080
Ta strona została przepisana.