Położenie to nowe, rozdzielenie dotychczas pracujących wspólnie, utrudniło dalsze roboty pomiarowe, lecz zupełnie ich przerwać nie miało. W każdym razie wypadało oddzielnie zdejmować pomiar łuku. Pułkownik i Strux porozumieli się w tym względzie. Każdy z nich, w interesie powszechnym, chciał dokończyć rozpoczętéj pracy. Losowano. Strux i jego towarzysze mieli utrzymać się przy wykonanych już pracach; Anglicy, uważając je za własność wspólną, postanowili w dalszym ciągu mierzyć inny południk, o 60 mil angielskich ku zachodowi, połączywszy go z poprzednio mierzonym siecią trójkątów, i prowadzić swą pracę aż do 20 stopnia szérokości południowéj.
Wszystkie te kwestye rozstrzygnęli pomiędzy sobą dwaj naczelnicy, w przyzwoitém porozumieniu. Spółzawodnictwo osobiste ustąpiło wielkiemu współzawodnictwu narodów. Strux i pułkownik w ciągu narad najmniejszém słówkiem nie uchybili sobie wzajemnie.
Cały tabor miał być podzielonym między obie strony na dwie równe połowy. O rzeczy, których podzielić nie było można, losowano; los sprzyjał w tym razie Rossyanom, szalupę parową im przyznając.
Mokum, szczérze przywiązany do Anglików, mianowicie téż do sir Johna, pozostał przy przewodnictwie połowy karawany, do nich należącéj. Numba, równie znający kraj, przy Struxie. Podzielono się instrumentami i wręczono sobie po egzemplarzu stwierdzonych podpisami regestrów.
W dniu 31 sierpnia rozłączyli się członkowie komisyi. Anglicy wyruszyli pierwsi w drogę, pomierzywszy wprzód kąty ostatniéj stacyi. O ósméj zrana opuścili Kolobeng, podziękowawszy misyonarzom za gościnne przyjęcie.
Gdyby który z zacnych misyonarzy wszedł niespodzianie do pokoju Zorna, byłby z zadziwieniem ujrzał, jak obadwaj z Williamem Emerym ściskali się serdecznie. Prawda, że ci dwaj przyjaciele dopiéro przed paru godzinami zostali nieprzyjaciółmi z wyższych rozkazów.