Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/138

Ta strona została przepisana.
XV.

Jeden stopień daléj.




Obadwa więc towarzystwa rozdzieliły się. Uczeni musieli teraz podwójnie pracować, ale dokładność ich pracy bynajmniéj na tém nie ucierpiała. Anglicy mieli rozpocząć pomiar nowego południka i zabrali się do niego z równą ścisłością, jak dotąd; praca postępowała wolniéj, a z wielką trudnością, jak poprzednio, lecz uczeni nie oszczędzali siebie wcale i starali się na nowym łuku dokonać tego, czego ich współzawodnicy na swoim dokonywali. Bodźcem w tym szlachetnym współzawodnictwie na polu naukowém była miłość własna narodowa; oba oddziały starały się przewyższać nawzajem dokładnością i ścisłością pracy i wywiązać jaknajlepiéj z trudnego zadania. Z każdéj strony trzech pracowników pracowało teraz za sześciu; odtąd więc musieli oni poświęcić wszystek swój czas, wszystkie myśli pomiarowi: William Emery musiał się rozstać z ulubionemi dumaniami, a sir John Murray rozkoszne wycieczki myśliwskie zamienić na nudne obserwacye astronomiczne.
Na wstępie ułożono nowy program pracy, dzieląc ją pomiędzy trzech. Pułkownik Eyerest i sir John Murray zajmowali się mierzeniem kątów trygonometrycznych i zenitalnych; William Emery zastąpił w zapisywaniu i rachunkowości Mikołaja Polandra. Nie potrzebujemy nadmieniać, że obieranie stacyj i miejsce na ustawianie celowników trygonometrycznych odbywało się za wspólném porozumieniem i że nie zachodziła najmniejsza obawa, ażeby pomiędzy pracownikami mogło przyjść kiedykolwiek do sprzeczki, bo już Struxa z nimi nie było. Dzielny Mokum stał się głównym dostarczycielem zwierzyny. Sześciu majków angielskich, to jest połowa osady parowca, towarzyszyła swoim zwierzchnikom, a chociaż szalupa dostała się losem uczonym rossyjskim, to pozostawało im czółno kauczukowe, wystarczające