Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/143

Ta strona została przepisana.

—Milordzie — rzekł do niego — fortuna sprzyja waszéj wielmożności: oto nosorożec.
— Nosorożec! — zawołał John z iskrzącém okiem.
— Tak, sir Johnie — odpowiedział Mokum. — Jest-to, jak pan widzisz, zwierzę wspaniałe, które, jak mi się zdaje, ma ochotę przeciąć nam odwrót. Nie pojmuję dlaczego to stworzenie roślinożerne zawzięło się na nas, lecz koniec końców trzeba je ztąd wyprzeć.
— Czy może się wedrzéć tutaj do nas — zapytał Murray.
— Niema obawy; pochyłość zanadto spadzista dla jego krótkich a grubych członków, więc będzie czekał na nas.
— Niech więc czeka, a skoro zbadamy naszę stacyą pomiarową, postaramy się wyprosić ztąd niewygodnego sąsiada.
Sir John Murray z Bushmanem poczęli prowadzić daléj przerwane chwilowo badanie; z drobiazgową dokładnością obejrzeli wzgórek, wybrali punkt do postawienia znaku trygonometrycznego, upatrzyli ze szczytu dwa inne wzniesienia, mogące posłużyć za punkty wytyczne nowego trójkąta, a po ukończeniu wreszcie tych robót, sir John Murray, zwróciwszy się do Bushmana, zapytał:
— No i cóż, czy możemy wziąć się do nosorożca?
— Jestem na usługi waszéj cześci — odpowiedział Mokum.
— A czy gruboskóry oczekuje nas?
— Ani się ruszył z miejsca.
— A więc zejdźmy ku niemu, a jakkolwiek zwierz to potężny, jestem pewny, że kula mego sztućca powali go odrazu.
— Jedna kula! — wykrzyknął strzelec. — Wasza cześć jak uważam, ma błędne wyobrażenie o nosorożcu. Zwierz to arcytwardy i nie widziano jeszcze, ażeby padł od jednéj kuli, chociażby najsilniéj wymierzonéj.
— Ba — rzekł sir John — to też nie strzelano do niego kulą stożkową eksplodującą.
— Stożkowa, czy okrągła, na jedno wychodzi: nigdy pierwsza kula nie zwali nosorożca.