Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/149

Ta strona została przepisana.

iż zachodziła obawa, że może ten pedant już nigdy więcéj się nie ukaże.
Jednak podczas tych rozkosznych dni, poświęconych łowiectwu, zaszło pewne wcale niespodziane zdarzenie, które mocno zaniepokoiło Mokuma. Wypadek ten usprawiedliwiał jego niecierpliwość, z jaką przynaglał pułkownika do przyspieszenia robót.
W dniu 15 października, drugim właśnie namiętnych łowów Murraya, dano znać Mokumowi, że w odległości dwóch mil angielskich, na prawo obozowiska, wytropiono stadko pięknych antylop; o zwierzęta te nie było trudno, lecz właśnie owo stado składały antylopy z rodzaju „Oryx“ bardzo trudne do podejścia, a z tego powodu ponętne dla myśliwców afrykańskich, którzy ubicie ich uważają za wielki tryumf łowiecki.
Bushman natychmiast zawiadomił o tém sir Johna i nalegał nań silnie, aby korzystał z nadarzającéj się a tak rzadkiej sposobności; powiedział mu przytém, że antylopa oryx ma nadzwyczajnie szybki bieg i rączością najlepsze prześciga konie; że sławny myśliwiec Cuming, który całe życie spędził na łowach, polując w krainie Namaku na antylopy, pomimo używania najroślejszych i najszybszych koni, zdołał uszczuć zaledwie cztery.
Opowiadanie to podniecało Murraya do najwyższego stopnia; oświadczył więc, że natychmiast uda się na ściganie oryxów. Nie czekając na Mokuma, dosiadł najszybszego konia, wybrał najlepsze psy i wyprzedziwszy Bushmana, puścił się ku zaroślom, w których antylopy dostrzeżono.
Mokum wkrótce go dopędził. Po półgodzinnej jeździe, zatrzymali się obadwa po za kępą drzew. Bushman wskazał Anglikowi grupę zwierząt, pasących się pod wiatr o kilkaset kroków. Nie dostrzegły one jeszcze myśliwych i bez obawy pasły się na bujnéj łące; jedno wszakże stało jakby na czatach, na co Afrykanin zwrócił uwagę sir Johna.
— To czata — szepnął. — Stary samiec, czuwający nad bezpieczeństwem stada. W razie dostrzeżenia czegoś wyda on świst, a natychmiast stado pierzchnie z niezmierną szybkością.