Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/179

Ta strona została przepisana.

Właśnie gdy przybywający stanęli na szczycie, Strux wyskoczył z poza ścianki, wieńczącéj brzeg góry, i zawołał:
— A więc to wy, panowie Anglicy?
— My sami, panowie, lecz niéma tu dziś żadnéj narodowości; są tylko Europejczycy, zjednoczeni dla wspólnéj obrony.





XIX.

Mierzyć lub zginąć.




Okrzyk powszechny odpowiedział na słowa pułkownika. Wobec wrogich Mokololów, wobec niebezpieczeństwa, wszyscy zapomnieli o waśniach międzynarodowych i zjednoczyli się dla wspólnéj obrony. Położenie samo się stworzyło; rozdzielona komisya zjednoczyła się silniéj, niż kiedykolwiek. William Emery i Michał Zorn powitali się gorącym uściskiem. Inni uściśnieniem dłoni stwierdzili nowe przymierze.
Piérwszą czynnością Anglików było ugaszenie pragnienia; w blizkości jeziora, nie brakowało wody w obozie. Następnie, schroniwszy się pod kazamaty forteczki opuszczonéj na szczycie Skorcewa, Europejczycy opowiadali sobie nawzajem, co zaszło od chwili opuszczenia Kolobengu; tymczasem marynarze czuwali nad ruchami Mokololów, którzy chwilowo zaprzestali ataku.
Anglicy przedewszystkiém byli ciekawi dowiedzieć się, zkąd się wziął Strux z towarzyszami na górze Skorcew, o tyle właśnie na zachód mierzonego przez nich południka, o ile Anglicy zboczyli na wschód od swojego; góra ta bowiem leży w połowie odległości obydwóch, a jest jedyném miejscem w téj okolicy, które można obrać za punkt trygonometryczny w okolicach jeziora Ngami. Była to jednak rzecz łatwa do wytłumaczenia, że dwie wyprawy zetknęły się na górze, jedynie do obserwacyi przyda-