Nowe zniknięcie Polandra.
O świcie parowiec przybił do północnego brzegu jeziora; nie dostrzeżono tu śladu Mokololów. Pułkownik i jego towarzysze, trzymający dotąd broń w pogotowiu do strzału, spuścili kurki. Statek wpłynął do wązkiéj przystani, jakby wydrążonéj pomiędzy dwiema wysokiemi skałami.
Bushman, sir John i jeden z majtków poszli na polowanie. Okolica była zupełnie pustą, ani śladu dzikich; natomiast, na wielką pociechę zgłodniałych, snuło się mnóstwo zwierzyny. Śród wysokich traw i gęstych zarośli, przemykały rącze antylopy, na jeziorze pływały stada dzikich kaczek i innych ptaków wodnych. Myśliwi powrócili z bogatym łupem. Pułkownik i jego towarzysze mogli po długim głodzie odżywić się zwierzyną, któréj im już zabraknąć nie miało.
Tegoż dnia, 5-go lutego, rozbito obóz na brzegach jeziora Ngami, nad wpadającym doń strumieniem w cieniu drzew rozłożystych. Było to miejsce zborne, wspólnie naznaczone, gdyż Numbo wyraźnie zapowiedział, aby ich czekano nad brzegami jeziora przy strumieniu. Everest i Strux rozgościli się tu, wyglądając powrotu kolegów, który niezawodnie miał być łatwiejszym, aniżeli wyprawa na Volquiri. Po przebytych trudach, kilka dni wypoczynku było im bardzo na rękę. Polander korzystał z tego czasu, ażeby obliczyć wypadki ostatniego pomiaru trygonometrycznego. Mokum i sir John rozkoszowali się, polując zapalczywie w okolicy tak obfitéj w zwierzynę. Wielce szanowny Anglik chętnie zakupiłby to Eldorado myśliwskie, gdyby je tylko można przenieść do Szkocyi.
Dnia 8 lutego usłyszano wystrzały. Był-to sygnał, zapowiadający powrót oddziału Williama. Wnet ich ujrzano. Wszyscy mieli