Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/114

Ta strona została skorygowana.
— 96 —

— A narodowość twoja?
— Z Ameryki jestem, kapitanie.
Zewnętrzny wygląd Hunta wyróżniał go z pomiędzy wielu jego towarzyszy. Średniego zaledwie wzrostu, lecz z silnie rozwiniętym torsem, zdradzał niepomierną siłę fizyczną, co potwierdzały długie, muskularne ramiona, zakończone olbrzymiemi rękami. Ogorzałą twarz jego przypominającą kolorem spaloną cegłę, otaczały siwiejące już, w wielkim nieładzie utrzymane włosy, a ponad gęstą brwią błyszczały dziwnym wyrazem małe, ciemne oczy. Co zaś nadawało osobliwy charakter całej tej fizyognomii, to bezmiernie wielka głowa, i szerokie aż do śmieszności, przecięcie ust, o wązkich wargach, poza któremi jaśniały długie, białe zęby, tak rzadkie u marynarzy, którzy w tych stronach mianowicie, łatwo podlegają skorbutowi.
Wiadomości jakie zdołał zebrać kapitan o Huncie, nie były zbyt obszerne. Wprawdzie już przed trzema laty przybył on na Falkland; mało jednak towarzyski, trzymał się zawsze zdala, zajęty samotnie rybołóstwem, które mu przynosiło dostateczne dochody na skromne jego potrzeby. Nie widziano go nigdy pijanego, nie wszczynał żadnych kłótni lub bójek, lecz prócz tego, że był marynarzem, z przeszłości jego nikt nic powiedzieć nie umiał.
Czy jednak można było żądać dokładnego życiorysu o człowieku, zajmującym skromne miejsce majtka okrętowego? Powyższe też dane wystarczyły kapitanowi, i Hunt został przyjętym na Halbran.
Ze wzmocnioną więc załogą, z zapasem wszelkiej żywności, jak: mięsiwa, krupów, sucharów, mąki oraz baryłkami wódki i świeżej słodkiej wody, z dostarczoną przez gubernatora bronią i potrzebną amunicyą, żaglowiec nasz stanął wreszcie gotowy do dalekiej podróży, która go czekała.