dła wyrosły. Do kroćset! Zasłużyliśmy, żeby nam tak wymierzył potężne uderzenie ogonem w tułów okrętu, gdy mu niedołężnie nie wpakujemy harpuna w jego cielsko!...
— Baczność! baczność! — zawołał w tej chwili bosman nie z obawy przed owem przewidywanem przez Hearna uderzeniem, lecz że zauważył olbrzymiego wieloryba, przypływającego tuż do statku i wyrzucającego fontannę zwykle cuchnącej, brudnej wody, która tak silnym strumieniem biła właśnie w górę, że cała ta strona pokładu oraz wszyscy stojący w pobliżu w jednej chwili oblani nią zostali.
— Dobrze nam tak! — zamruczał Hearne, wzruszając ramionami, podczas gdy inni otrząsali się z niemiłej tej kąpieli, klnąc nie żartem.
Oprócz tych dwóch gatunków wielorybów, które wymienił Hearne, uganiały się na powierzchni wody spokojniejsze right-whales, które pozbawione skrzeli, obfitują w grubą warstwę słoniny. Ponieważ łowy na nich nie przedstawiają niebezpieczeństwa, więc rybacy wyszukują ich najchętniej, mianowicie na południowych morzach, gdzie trzymają się one gromadnie dla wielkiej ilości skorupiaków, stanowiących wyłączne prawie pożywienie ich olbrzymich ciał o przełyku nadzwyczaj wązkim.
Właśnie też w odległości dwóch zaledwie sięgów płynął taki right-whales, piękny, do 60 stóp długi okaz, mogący dostarczyć około 100 beczek tłuszczu. Trzy zatem podobne zdobycze wystarczyłyby w zupełności na ładunek jednego dużego statku.
— Tak, to mi prawdziwy wieloryb — zawołał znowu Hearne — poznać go odrazu można po wytrysku wody krótkim a silnym, innym zupełnie od tego tam w tyle okrętu, który znowu wyrzuca right-whales. I powiedzieć, że to wszystko przesuwa ci się pod nosem, bez korzyści żadnej! Do pioruna, nie wypełniać swych baryłek, gdy można tak
Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/135
Ta strona została skorygowana.
— 115 —