Gdy więc Len Guy wraz z porucznikiem zajęli się tą czynnością wymagającą specyalnego obznajmienia, poświęciłem znowu kilka godzin rozpatrywaniu pamiętników Artura Pryma, zestawiając wszelkie dane pod bezstronny, krytyczny sąd, a wniosek stąd otrzymany, jak już obecnie własnem doświadczeniem stwierdzić mogłem, wypadał na korzyść dokładności i prawdy opisów odnośnie do samej podróży. Natomiast w dość wątpliwem świetle przedstawiały się trzeźwej mej myśli owe nadzwyczajności wyspy Tsalal: jej grunt, rośliny, zwierzęta i ludzie, których Prym przedstawia, jakby z innej zgoła pochodzili planety. Nieprawdopodobną wydała
mi się też owa grota z hieroglificznemi znakami, ów lęk szczególny dla białej barwy, jakiego mieli doświadczać czarni mieszkańcy wyspy. Dalsze już nadzwyczajne wypadki, jak mgliste zaćmienie przestrzeni, w którą prąd unosił łódź Pryma; jak zasłona, czy katarakta spadająca z napowietrznych wyżyn, wreszcie olbrzymia postać, ukazująca się nagle przed lecącymi w przepaść, mogły być przywidzeniem, rodzajem halucynacyi, której podlegają łatwo organizmy wycieńczone głodem, lub nadmiernym wysiłkiem fizycznym czy moralnym.
Postanowiłem też odtąd kontrolować fakt każdy, by od łączyć, o ile będzie możebnem, fałsz od prawdy.
Jeżeli jednak kwestye te zajmowały mię obecnie dość żywo, dla kapitana Len Guy pamiętniki Pryma o tyle tylko miały wartości, o ile odnosiły się jeszcze do wyspy Tsalal.
Pogodne tymczasem niebo i powietrze wolne od mgły, dozwoliły dokonać dnia 19-go grudnia ścisłych bardzo obliczeń, które wykazały 74° 45’ długości geograficznej.
Zatem Halbran znajdował się już o 1 1/2 stopnia dalej ku południowi, aniżeli Orion pod datą znacznie późniejszą; za, rzucona zaś przez Jem Westa linka z odpowiednim ciężarem — wskazała nam zgodnie z relacyami Pryma, że prąd wody w tej przestrzeni dążył wyraźnie ku południowi.
Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/166
Ta strona została skorygowana.
— 142 —