Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/318

Ta strona została skorygowana.




Dick Peters na morzu.

Tak więc, kwestya przezimowania została nagle przeciętą. Z 33 ludzi, którzy stanowili załogę Halbranu, gdyśmy opuszczali Falklandy, 23 przybyło na tę ziemię, z tych ubyło jeszcze 14 i to nie wypadkiem, nie kaprysem losu, ale oddzielili się sami, powodowani podłą, nikczemną zdradą. Pozostaliśmy w 9 tylko, a mianowicie: kapitan Len Guy, porucznik Jem West, Hurliguerly, Hardie, Stern, Endirot, Peters i ja. Jakiekolwiek bądź jednak były trudy, jak dokuczliwą srogość zimy, która nas tu obecnie nieodwołalnie czekała, czuliśmy się silni duchem, gotowi do przeniesienia wszystkiego bez szemrania, bez słów rozpaczy.
W milczeniu wracaliśmy już najkrótszą drogą do naszej groty, gdy przypomniałem sobie Petersa, który może otrzymał cięższą ranę i potrzebował doraźnej pomocy.
— Chodźmy odszukać go — wierna to nam dusza, i mimo wszystkiego niepodobna nie uznać jego zalet — rzekł kapitan.
— Boję się — odpowiedziałem — iż nie zechce połączyć się z nami teraz, gdy już wszyscy wiedzą jak wstrętny postępek plami jego przeszłość. Nieszczęśliwy, on nad tem boleje serdecznie, mimo iż mu tłómaczyłem, że gdyby los był jego wybrał, nie zaś Ned Holta, któremu Prym w swych Pamięt-