rykańskich. Później powrócimy tu z ludźmi, którzy się dobrowolnie do nas będą chcieli przyłączyć, założymy tu kolonję i przysporzymy tym sposobem Rzeczypospolitej amerykańskiej jednę pożyteczną stację w tych okolicach Cichego Oceanu.
— Hurra! zawołał Pencroff, i nie będzie to wcale lichy podarek! Kolonizacja jest już prawie ukończoną, wszystkie części wyspy mają swoje nazwy, mamy przystań naturalną, zapasy wody słodkiej, drogi, linję telegraficzną, warstat okrętowy, fabrykę — nie pozostaje więc nic, jak, tylko wpisać wyspę Lincolna do map jeograficznych!
— A jeśli nam ją kto zabierze podczas naszej nieobecności? zauważył Gedeon Spilett.
— Do kroćset djabłów! zawołał marynarz, raczej sam tu zostanę na straży, a jakem Pencroff, nikt mi jej nie ukradnie, jak zegarek z kieszeni gapiowi!
Przez całą godzinę niepodobna było orzec na pewno, czy okręt zbliża się do wyspy Lincolna, lub nie. Zbliżał się on jednak w samej rzeczy, ale jak był kierowanym, tego Pencroff nie mógł rozeznać. Bądź co bądź, ponieważ wiatr dął od strony północno-wschodniej, można więc było z pewnem prawdopodobieństwem przypuszczać, że żagle zwrócone były ku prawej stronie okrętu. Zresztą wiatr pomyślny ułatwiał zbliżenie się do wyspy, a przy tak spokojnem morzu, można to było uczynić bez obawy, pomi-
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.