Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

lowi i wystawić się na strzały działowe Speedy’ego, częścią zaś, ponieważ liczyli na Naba i Gedeona Spiletta zaczajonych u ujścia rzeki, i na Cyrusa Smitha i Harberta ukrytych za skałami „dymników.“
W dwadzieścia minut od chwili, gdy padły pierwsze strzały, łódź z korsarzami zbliżyła się ku Dziękczynnej na odległość kilkudziesięciu sążni. Ponieważ zaczął się właśnie przypływ, jak zwykle gwałtowny z powodu ciasnego ujścia rzeki, korsarze uczuli się pędzonymi prądem wody ku rzece, i tylko za pomocą wioseł zdołali utrzymać się w pośrodku kanału. Lecz gdy na odległość strzału zbliżyli się do ujścia Dziękczynnej, powitały ich dwie kule, i dwóch z nich padło w łódź. Strzały Naba i Spiletta nie chybiły snać celu.
W tej samej chwili wyłano ze statku drugą kulę działową w miejsce, które zdradzał dym pochodzący od strzałów; kula ta jednak prócz tego, że zerwała wierzchołki kilku skał, żadnego innego nie sprawiła skutku.
W tej chwili znajdowało się w łodzi tylko trzech zdatnych do boju ludzi. Czółno porwane prądem, pomknęło kanałem jak strzała, minęło Cyrusa Smitha i Harberta, lecz ci, widząc że strzał byłby niepewny, nie odezwali się wcale; poczem łódź, okrążywszy północną kończynę wysepki siłą pozostałych jeszcze dwóch wioseł, zwróciła się napowrót ku okrętowi.
Jak dotąd, osadnicy nie mieli powodu uskarżać się. Pierwsze starcie wypadło niekorzystnie