Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

przyrządów, jakiemi zwykły zaopatrywać się statki podejmujące wielką żeglugę do wysp Polynezyjskich. Spodziewali się więc znaleść wszystkiego po trochę, a tego właśnie potrzeba było osadzie linkolnskiej.
Cyrus Smith zauważył jednak ku wielkiemu acz utajonemu zdziwieniu swemu, że nietylko pudło okrętowe, jak to był przewidział, ucierpiało niezmiernie od jakiegoś uderzenia, które spowodowało katastrofę, lecz także całe wewnętrzne urządzenie statku zwłaszcza z przodu, zostało zniszczone. Ściany i przegrody były podruzgotane, jakgdyby straszliwy granat jaki pękł był w środku okrętu. Osadnicy mogli wygodnie przechadzać się po okręcie od przodu aż do samego tyłu, w miarę jak uprzątywali i zabierali skrzynie. Nie były to zaś ciężkie paki trudne do udźwignięcia, lecz zwyczajne skrzynie, których zewnętrzne opakowanie było już zniszczone.
Osadnicy dostali się w ten sposób aż na tył okrętu, w miejsce gdzie znajdowała się dawniej kajuta oficerska. Według wskazówki Ayrtona tu należało szukać składów prochowych. Cyrus Smith sądził, że na wypadek jeśli w nich wybuch nie nastąpił, kilka beczułek dałoby się może ocalić, w nadziei że woda nie tknęła prochu otoczonego zazwyczaj powłoką z kruszcu.
Tak się stało w istocie. Wśród stosów kul i pocisków znaleziono około dwadzieścia beczułek wyłożonych wewnątrz blachą miedzianą i wyciągnięto takowe z jaknajwiększą ostrożnością. Pencroff przekonał się teraz własnemi oczyma,