że Speedy nie został zniszczony przez eksplozję. Właśnie ta część pudła w której znajdowały się składy prochu, ucierpiała najmniej.
— Niech i tak będzie! odparł uparty marynarz, ale co się tyczy skał, to żadnych skał nie ma w całym kanale!
— Więc jakimże to się stało sposobem? zapytał Harbert.
— Ja nic nie wiem, odparł Pencroff, pan Cyrus także nic nie wie i nikt nic nie wie, i nigdy wiedzieć nie będzie!
Kilka godzin upłynęło wśród tych rozmaitych poszukiwań i przypływ dawał się już czuć. Trzeba było zawiesić dalsze wyładowanie statku. Zresztą nie było obawy, ażeby morze zabrało ze sobą szkielet okrętu, przymocowano go bowiem tak silnie, jakgdyby spoczywał na dwóch złożonych na krzyż kotwicach.
Można było zatem spokojnie oczekiwać przyszłego odpływu, by na nowo rozpocząć robotę. Lecz co do okrętu samego, ten skazany był na zagładę i trzeba się było spieszyć nawet by ocalić choć szczątki pudła, zanim utonie w lotnym piasku na dnie kanału.
Była wtedy godzina piąta z wieczora. Ciężki to był dzień dla osadników. Z wielkim więc apetytem zjedli objad, poczem, pomimo znużenia, jakie czuli, nie mogli poskromić w sobie chęci przepatrzenia skrzyń, z których się składał ładunek Speedy’ego.
Większa ich część zawierała gotowe już ubrania, które powitano oczywiście z wielkiem
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.