Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/075

Ta strona została uwierzytelniona.

tę torpillę, która zniszczyła bryg, on zagłębił w wody kanału; słowem, że te wszystkie niepojęte zdarzenia, z których sobie zdać nie mogliśmy sprawy, winniśmy tej tajemniczej istocie. Ktokolwiek więc jest ów człowiek, rozbitek czy wygnaniec, bylibyśmy niewdzięcznikami gdybyśmy choć przez chwilę uważali się za wolnych od wszelkiego obowiązku względem niego. Zaciągnęliśmy dług — i mam nadzieję że go kiedyś spłacimy.
— Słusznie mówisz, drogi Cyrusie — odpowiedział Gedeon Spilett. Tak, znajduje się istota, prawie wszechmocna, ukryta kędyś na tej wyspie, a której wpływ osobliwie był pożytecznym dla naszej osady. A dodać jeszcze i to potrzeba, że ten nieznajomy zdaje się rozporządzać środkami, graniczącemi prawie z siłą nadprzyrodzoną, gdyby w zdarzeniach tego życia działanie sił nadprzyrodzonych przyjąć było można. Onże to wchodzi z nami w skryty stosunek za pośrednictwem studni w Granitowym Pałacu — i czyż tym sposobem dowiaduje się o wszystkich naszych zamiarach? Czyż to on podsunął nam ową butelkę, gdy łódź nasza robiła pierwszą wycieczkę na morze? Onże to wyrzucił Topa z wód jeziora a zadał śmierć dugongowi? Czyż to on — jak zresztą wszystko wierzyć każe — wyratował ciebie z fal morskich, Cyrusie, i to w okolicznościach takich, w których istota posiadająca siłę tylko ludzką, nicby zdziałać nie była zdołała? Jeżeli on to wszystko uczynił, to