Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

wprost do Pałacu Granitowego, nie wie nic bowiem o morderczym zamachu, którego ofiarą padł Harbert, a więc nie może mu przyjść na myśl, że jesteśmy zamknięci w zagrodzie.
— Ach! chciałbym żeby już był w Granitowym Pałacu i my z nim! — zawołał Pencroff. Bo koniec końców, chociaż ci hultaje nie są w mocy nic uczynić naszemu siedlisku, mogą jednakże spustoszyć terasę, plantacje nasze, nasze kurniki!...
Pencroff stał się już prawdziwym rolnikiem, sercem przyrósł do swoich zbiorów. Powiedzieć jednak należy, że największą niecierpliwość w kwestji powrotu do Pałacu Granitowego, okazywał Harbert, pojmował bowiem dobrze o ile obecność osadników była tam niezbędną. I to on tylko zatrzymywał ich w zagrodzie! To też ta tylko jedyna myśl zajmowała wciąż umysł jego: opuścić zagrodę, opuścić ją bądź co bądź! Zdawało mu się, że ma dosyć siły, aby znieść przeniesienie do Granitowego Pałacu. Zapewniał, że zdrowie mu powróci daleko prędzej w jego pokoiku, w lepszem powietrzu i przy widoku morza!
Nieraz już naciskał o to Gedeona Spiletta, ale korespondent obawiając się i słusznie, ażeby rany młodzieńca, nie dobrze jeszcze zabliźnione, nie otwarły się w drodze, nie chciał dotąd wydać hasła do wyruszenia.
Naraz jednak zaszła okoliczność, która popchnęła Cyrusa Smitha i obudwu jego przyjaciół do zadosyć uczynienia żądaniu Harberta — ale