Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

a w takim razie zawsze pozostawało dosyć czasu do przyparcia ich w tem schronieniu.
Po namyśle tedy utrzymano pierwszy plan i osadnicy postanowili przebić się lasami aż do przylądku Wężowego. Droga ta nie mogła obyć się bez pomocy siekiery, tym sposobem jednak zarysowywał się szlak do przyszłej komunikacji Pałacu Granitowego z krańcem półwyspu, szlak długości 16 do 17 mil.
Wózek był w doskonałym stanie, onagasy po dobrym wypoczynku zdolne były do długiego kursu. Zapasy żywności, przedmioty niezbędne do urządzenia obozowiska, kuchnię przenośną i różne inne sprzęty naładowano na wózek, jak również broń i amunicję, wybrane starannie z tak kompletnego obecnie arsenału Pałacu Granitowego. I o tem jednakże nie należało zapominać, że rozbójnicy włóczyli się może dotąd jeszcze po lasach, i że wśród gęstwiny lasów łatwo o strzał, i to celny. Koniecznością tedy stawało się dla małej gromadki osadników trzymać się razem i nie rozdzielać się pod jakimkolwiekbądź pozorem.
Postanowiono również, że nikt nie pozostanie w Pałacu Granitowym. Top i Jow nawet mieli wziąć udział w wyprawie. Niedostępne mieszkanie mogło się samo obronić.
14go lutego, w wigilję odjazdu, wypadała niedziela. Poświęcono ją w całości spoczynkowi i modłom dziękczynnym, jakie osadnicy winni byli Stwórcy. Harbert zdrów już zupełnie, ale