Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

o kilka kroków naprzód w głąb ogrodzenia, cofnął się żywo i pochwycił za rękę Cyrusa Smitha...
— Co to? — spytał inżynier.
— Światło!
— W domu?
— Tak!
Wszyscy pięciu rzucili się ku bramie i w istocie przez szyby okna położonego na przeciwko nich ujrzeli drżące słabe światełko. Cyrus Smith powziął szybką decyzję.
— Oto jedyna sposobność — zawołał — zaskoczenia korsarzy zamkniętych w mieszkaniu i niespodziewających się niczego!.... Mamy ich w łapce! Naprzód!
Na to hasło wśliznęli się osadnicy w ogrodzenie, z bronią gotową do strzału. Wózek pozostawiono zewnątrz pod strażą Topa i Jowa, których przywiązano do niego przez ostrożność.
Cyrus Smith, Pencroff i Gedeon Spilett, z jednej strony, Harbert i Nab z drugiej, przesuwając się wzdłuż palisady, nie spuszczali z oka części zagrody pogrążonej w ciemności i zupełnie pustej.
W kilka minut, znajdowali się już wszyscy koło domu, przede drzwiami — zamkniętemi.
Wówczas Cyrus Smith dał ręką znak towarzyszom, aby się nie ruszali z miejsca, a sam przystąpił do szyby, oświetlonej słabo w tej chwili przez jakiś promień z wewnątrz.
Wzrok inżyniera zagłębił się w jedynym pokoju, stanowiącym parter domu.