Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

i przyjęty do grona ludzi uczciwych, raczej byłby umarł, aniżeli zdradził nowych towarzyszy.
Związany tedy, skrępowany i pilnowany czujnie, przeżył w tej jaskini cztery miesiące.
Wśród tego korsarze, którzy odkryli zagrodę zaraz prawie po przybyciu swojem na wyspę, karmili się złożonemi w niej zapasami, ale dotychczas jeszcze nie mieli odwagi w niej zamieszkać. 11go listopada dwóch z pomiędzy tych rozbójników, zaskoczonych przez niespodziane przybycie osadników, strzeliło do Harberta i jeden z nich powrócił, przechwalając się, że zabił któregoś z mieszkańców wyspy. Powrócił jednak tylko sam. Towarzysz jego, jak wiemy, padł od sztyletu Cyrusa Smitha.
Można sobie wystawić niepokój i rozpacz Ayrtona na wieść o śmierci Harberta. Osadników było już tylko czterech i niejako na łasce korsarzy!
W skutek tego zdarzenia, przez cały czas, w którym choroba Harberta zatrzymywała osadników w zagrodzie, korsarze nie ruszyli się ze swojej jaskini i po spustoszeniu nawet Wielkiej Terasy nie uważali za rzecz roztropną opuścić tę kryjówkę.
Obejście ich jednak z Ayrtonem stało się jeszcze sroższem. Na rękach jego i nogach dotychczas można było jeszcze widzieć krwawe ślady więzów, któremi dzień i noc był skrępowany. Lada chwila oczekiwał na śmierć, której zdawało się, że żadną miarą nie ujdzie.
Tak stały rzeczy aż do trzeciego tygodnia