Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy wiecie jednak — odrzekł Pencroff — że potrzeba najmniej pięciu do sześciu miesięcy na zbudowanie statku o trzydziestu do czterdziestu tonnach.
— Znajdziemy czas — odpowiedział korespondent — na ten rok wyrzekniemy się wycieczki na wyspę Tabor.
— Cóż robić, Pencroffie — rzekł inżynier — trzeba się poddać konieczności, a mam nadzieję, że opóźnienie to nie przyniesie nam żadnej szkody.
— Ach, mój „Bonawentura!“ mój biedny „Bonawentura!“ — jęczał Pencroff, widocznie mocno dotknięty stratą statku, którym się tak pysznił.
Zniszczenie „Bonawentury“ zresztą było faktem istotnie smutnym dla osadników i dla tego postanowiono naprawić tę szkodę co rychlej. Powziąwszy to postanowienie, zajęli się wszyscy już tylko jedną myślą, to jest doprowadzeniem do skutku zamierzonego zbadania najskrytszych części wyspy.
Rozpoczęto poszukiwania już tego samego dnia, 19go lutego i prowadzono je przez cały tydzień. Podstawa góry, zawarta pomiędzy bocznemi ścianami i ich licznemi rozgałęzieniami, stanowiła labirynt dolin i kotlin rozrzuconych bardzo kapryśnie. A jednak tam to widocznie, w głębi tych wąskich wąwozów, kto wie, może nawet w samym środku góry należało rozpocząć najgorliwsze poszukiwania. Żadna część wyspy nie nadawała się bardziej na kryjówkę, której