Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

mieszkaniec chciałby pozostać nieznanym. Takie jednak było poplątanie i pokrzyżowanie tych ścian bocznych góry, że Cyrus Smith uznał, iż w zbadaniu ich potrzeba się oprzeć na surowej metodzie.
Zwidzili tedy osadnicy najprzód całą dolinę, rozpościerającą się na południe wulkanu i przyjmującą w siebie pierwsze wody potoku Katarakty.
Tutaj pokazał im Ayrton jaskinię, w której ukrywali się korsarze i gdzie go trzymali, aż do chwili przeniesienia do zagrody. Jaskinia ta znajdowała się zupełnie w tym stanie, jak ją Ayrton pozostawił. Znaleziono w niej jeszcze pewną ilość amunicji i zapasów żywności, które korsarze zabrali z zagrody w celu utworzenia sobie tutaj rezerwy.
Cała przytykająca do tej groty dolina, ocieniona pięknemi drzewami, pomiędzy któremi przemagały szyszkowce, zbadana została z jak największą troskliwością. Następnie zaś, po okrążeniu ściany południowo-zachodniej zapuścili się osadnicy w węższy wąwóz, kończący się ową malowniczą gromadą bazaltów na wybrzeżu.
Tu drzewa były rzadsze. Kamień zastępował roślinność. Dzikie kozy i barany przeskakiwały po skałach. W tem miejscu rozpoczynała się bezpłodna część wyspy. Można było już rozpoznać, że z owych licznych dolin, rozgałęziających się u podstawy góry Franklina, trzy tylko były lesiste i obfitujące w pastwiska, jak dolina zagrody, granicząca na zachód z doliną Potoku