Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

jąc pewną trudność w poddaniu się — a jednakże świat taki uczony!... Coby to za grubą księgę złożył, panie Cyrusie, z tego co ludzie wiedzą.
— A o ileż grubszą jeszcze z tego, o czem nie wiedzą — odparł Cyrus Smith.
Koniec końców, z tej czy z owej przyczyny, miesiąc czerwiec sprowadził zimno w zwyczajnej jego ostrości, i osadnicy musieli najczęściej przebywać w zamknięciu w Pałacu Granitowym.
Ach!... przymusowe to zamknięcie wydawało się dokuczliwem dla wszystkich, a może najbardziej dla Gedeona Spiletta.
— Słuchaj — rzekł — pewnego dnia do Naba — ustąpiłbym ci chętnie aktem notarjalnym praw do wszelkich spadków, jakie mi kiedykolwiek przypaść mają, gdybyś zechciał być tak poczciwym chłopcem i poszedł gdziebądź zaprenumerować dla mnie jakikolwiek dziennik!... Stanowczo, jednej tylko, najgłówniejszej rzeczy braknie mi do szczęścia, a mianowicie wiedzieć co rana, co się stało wczoraj gdzieindziej!
Nab śmiać się zaczął...
— Dalipan — odrzekł — co do mnie, obchodzi mnie najwięcej robota codzienna!...
A co prawda, tak wewnątrz, jak i na zewnątrz nie brakowało roboty.
Osada wyspy Lincolna znajdowała się wówczas na najwyższym szczycie pomyślności, do którego ją trzy lata wytrwałej pracy doprowadziły. Przygoda z brygiem zniszczonym była dla niej nowem źródłem bogactwa. Nie mówiąc już