Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

w takiem niebezpieczeństwie, i gdyby, jak właśnie mieli nadzieję, i gdyby cipay’e znaleźli byli pomoc z zewnątrz, kto wie, czy nie byłby to kres wpływowi i panowaniu trzech królestw w Azji.
Imię księcia Dakkar grzmiało wówczas rozgłośną sławą. Bohater noszący je, nie krył się i toczył walkę otwartą. Naznaczono cenę na jego głowę — i chociaż nie znalazł się zdrajca, coby go wydał, — ale ojciec, matka, żona i dzieci zapłaciły za winy jego i to pierwej nim doszło do jego wiedzy grożące im niebezpieczeństwo.
Prawo i na ten raz jeszcze uległo sile. Ale bo cywilizacja nie cofa się nigdy i zda się, że prawa jej zapożyczone od praw konieczności. Cipay’ów zwyciężono a kraj dawnych rajahów popadł na nowo pod władzę jeszcze dokuczliwszą Anglików.
Książę Dakkar, po daremnej gonitwie za śmiercią, powrócił w góry Bundelkundu. Tu, teraz już sam jeden tylko na świecie, przejęty niezmiernym wstrętem do wszystkiego, co nosiło imię człowieka, pełen nienawiści i zgrozy dla cywilizowanego świata, pragnąc uciec przed nim na zawsze, zrealizował szczątki swego majątku, zebrał dwudziestkę najwierniejszych towarzyszy i pewnego dnia wszyscy gdzieś zniknęli.
Dokąd że to więc udał książę Dakkar poszukiwać owej niepodległości, której mu odmówiły zamieszkałe ziemie? Pod wodami, w głębokościach mórz, gdzie nikt nie mógł pójść za nim w pościgi.
Miejsce wojownika zastąpił uczony. Opu-