Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

na linji unoszenia się jego nad wodą. Wówczas woda dostanie się do rezerwoarów i Nautilus zagłębi się pomału, ażeby spocząć ostatecznie w głębi otchłani.
A gdy Cyrus Smith zrobił gest, jakby chciał coś zauważyć, kapitan dodał żywo:
— Nie obawiajcie się o nic. Pochowacie tylko zmarłego.
Ani Cyrus Smith ani żaden z jego towarzyszy nie sądził się obowiązanym do zrobienia jakiejkolwiek uwagi kapitanowi Nemo. Były to ostatnie rozporządzenia jego, których im udzielał i do których mieli tylko obowiązek się zastosować.
— Mam więc przyrzeczenie wasze panowie? dodał kapitan Nemo.
— Masz je, kapitanie — odrzekł inżynier.
Kapitan zrobił ruch podziękowania i prosił osadników, ażeby go zostawili samemu sobie na kilka godzin. Gedeon Spilett chciał koniecznie pozostać przy nim na przypadek gdyby zaszło jakie przesilenie, ale umierający odmówił słowami:
— Będę żył aż do jutra, panie.
Opuścili więc wszyscy salon, przeszli bibljotekę, salę jadalną i przybyli wreszcie na przód przyrządu do izby machin, kędy się znajdowały przyrządy elektryczne, produkujące wraz z ciepłem i światłem, także i siłę Nautilusa. Ztąd osadnicy dostali się na platformę, wznoszącą się na siedem do ośmiu stóp nad wodą. Tu położyli się przed grubą szybą soczewkowatą, nakrytą