ręce na piersiach, jak gdyby pragnął umrzeć w tej pozycji.
Około pierwszej nad ranem, całe życie zbiegło się w jego spojrzeniu. Ostatni błysk zaświecił w tej źrenicy, z której niegdyś tyle tryskało płomieni. Następnie usta jego wyszeptały: „Bóg i Ojczyzna!“ — i wydały łagodnie ostatnie tchnienie.
Wówczas Cyrus Smith, schyliwszy się, przymknął powieki człowiekowi, który był niegdyś księciem Dakkarem, a w tej chwili przestał być nawet kapitanem Nemo.
Harbert i Pencroff płakali, Ayrton ocierał łzę kryjomo. Nab klęczał obok korespondenta skamieniały.
Wśród tej ciszy, Cyrus Smith podniósłszy rękę nad głową umarłego, zawołał:
— Niech Bóg ma w opiece duszę jego! — i zwracając się do przyjaciół, dodał:
— Módlmy się za tego, któregośmy stracili!....
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W kilka godzin później osadnicy wypełniali obietnicę daną kapitanowi, spełniali ostatnią umierającego wolę.
Cyrus Smith i towarzysze opuścili Nautilus, zabrawszy z sobą jako jedyną pamiątkę, pozostawioną im przez dobroczyńcę, ów kufereczek mieszczący w sobie tyle fortun.
Cudowny salon, wciąż zalany powodzią światła, zamknęli starannie. Poczem zanitowali otwór klapy, tak, ażeby ani jedna kropla wody