czas i wszystkie starania. Nie można było wiedzieć, co przyszłość dla nich gotuje. W takim tedy stanie rzeczy, ważną rękojmią dla osadników było mieć do rozporządzenia gruntownie zbudowany okręt, zdolny utrzymać się na morzu nawet w czasie burzy i dostatecznie wielki, ażeby się na nim można było puścić w dłuższą i dalszą drogę.
Jeżeli po skończeniu okrętu osadnicy nie byliby jeszcze zdecydowani na opuszczenie wyspy Lincolna, i skierowania się bądźto ku archipelagowi polinezyjskiemu na Ocenie Spokojnym, bądź też ku wybrzeżom Nowej Zelandji, to w każdym razie obowiązkiem ich było pospieszyć przynajmniej na wyspę Tabor, dla złożenia tam zapisków odnoszących się do Ayrtona. Był to konieczny środek ostrożności na przypadek gdyby yacht szkocki zjawił się znowu na tych morzach — i pod tym względem nie wolno było zaniedbać niczego.
Zabrano się więc znowu gorliwie do robót. Cyrus Smith, Pencroff i Ayrton przy pomocy Naba, Gedeona Spiletta i Harberta, jeżeli tych ostatnich jakiekolwiek ważne zajęcie nie odrywało — pracowali bez przerwy. Konieczną było rzeczą kończyć nowy okręt do pięciu miesięcy, to jest na początek marca — inaczej bowiem nie zdążyliby odwidzieć wyspy Tabor przed burzami równonocnemi, któreby zupełnie tę wycieczkę uniemożliwiły. To też wcale nie tracili ani jednego mgnienia. Zresztą nie potrzebowali się troszczyć o maszty i ożaglowanie, bo wszystko
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/261
Ta strona została uwierzytelniona.