Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wytłumacz się, Cyrusie! — zawołał Gedeon Spilett.
— Zaraz się wytłumaczę, albo raczej poprzestanę tylko na powtórzeniu słów, które w ciągu owych kilku chwil rozmowy ze mną na uboczu wypowiedział kapitan Nemo.
— Kapitan Nemo! — wykrzyknęli osadnicy.
— Tak — i to była ostatnia przysługa, którą nam chciał oddać przed śmiercią.
Otatnia przysługa! — zawołał Pencroff. — Ostatnia przysługa! Przekonacie się, że chociaż trup, nie jednę jeszcze podobną nam wyrządzi!
— Ale cóż takiego powiedział ci wtedy kapitan Nemo? — spytał korespondent.
— Dowiecie się zaraz moi przyjaciele — odrzekł korespondent. — Wyspa Lincolna nie znajduje się w tych samych warunkach, co inne na Oceanie Spokojnym. Pewien układ jej tylko właściwy, a który mi dał poznać kapitan Nemo, musi sprowadzić prędzej lub później rozsypanie się jej rusztowania podmorskiego.
— Rozsypać się ma! wyspa Lincolna! Et, cóż znowu! — zawołał Pencroff, nie mogąc się powstrzymać od wzruszenia ramionami, mimo całego respektu dla osoby Cyrusa Smitha.
— Posłuchaj mnie, Pencroffie — odparł na to inżynier. — Oto co skonstatował kapitan Nemo i co ja sam sprawdziłem podczas oględzin odbytych wczoraj w krypcie Dakkara. Krypta ta przedłuża się pod wyspą aż do wulkanu i od komina centralnego oddzieloną jest tylko ścianą,