Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/292

Ta strona została uwierzytelniona.

kilku dni względnie swobodnych należało użyć na dokończenie budowy okrętu, obetkanie go i wylanie troskliwe smołą. Następnie spuścić go już można było na morze i szukać na nim schronienia, odkładając założenie masztów i ożaglowanie go na chwilę, gdy już spocznie w swoim żywiole. Przy obawie wysadzenia w powietrze, zagrażającego zniszczeniem całej wyspy, niepodobna już było pozostać na lądzie. Schronienie w Granitowym Pałacu, tak bezpieczne do tej pory, obecnie mogło lada chwila zwalić na mieszkańców granitowe mury swoje!
Przez sześć następnych dni, od 25. do 30. Stycznia, osadnicy pracowali nad okrętem o tyle, o ile to było w ludzkiej mocy. Spoczywali zaledwie kilka godzin, a blask płomieni wybuchających z krateru pozwalał im pozostawać przy robocie dniem i nocą. Wylew wulkaniczny trwał ciągle, chociaż z mniejszą obfitością. Szczęściem było to zmniejszenie wylewu, bo jezioro Granta przepełniło się już całkiem prawie i gdyby nowe lawy spłynęły na powierzchnię dawnych, musiałyby były przelać się na Wielką Terasę, a ztąd na wybrzeże.
Jeżeli jednak z tej strony wyspa była osłoniętą w części, nie tak dobrze się rzecz miała z jej wschodnią stroną.
Tam bowiem w istocie, drugi strumień law, toczący się doliną potoku katarakty, doliną szeroką i z brzegami niskimi po obu stronach potoku, nie znalazł żadnej przeszkody. Gorejący płyn potoczył się więc przez lasy Zachodniej