Skoro spław z drzewem został wyładowany, pierwszą troską Pencroffa było urządzić „dymniki“ na mieszkanie, zatykając otwory i dziury, któremi wiatr zalatywał. Zapomocą piasku, kamyków i splecionych gałęzi pozapychali szczelnie wszystkie boczne krużganki znaku & wystawione na wiatr południowy, oraz górny guz jego. Zostawili tylko jedną kiszkę poboczną, wąską i krętą, ażeby dym miał którędy wychodzić a ognisko ażeby miało potrzebny ciąg. Tym sposobem podzielili „dymniki“ na kilka izb, jeźli można nazwać tem mianem tyleż ciemnych jam, któremi zaledwie zwierz byłby się zadowolił. Tyle przynajmniej było z nich korzyści, że były suche i że można było w nich prosto stać, zwłaszcza w głównej izbie zajmującej średnią część „dymników.“ Podłogę stanowił drobny piasek i wziąwszy wszystko razem
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/062
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.
(Urządzenie „dymników.“ — Ważna kwestja ognia. — Pudełko z zapałkami. — Poszukiwania po nadbrzeżu. — Powrót korespondenta i Naba. — Wszystkiego wszystkiem jedna zapałka! — Ognisko rozpalone. — Pierwsza wieczerza. — Pierwsza noc na lądzie.)