Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

zina gniazd „tetrasich“, a w każdym było po dwa i trzy jaja. Dołożył całej ostrożności, ażeby nie naruszyć tych gniazd, których właściciele musieli kiedyś powrócić.
W pobliżu tych gniazd postanowił zarzucić swe sieci, nie takie sieci jak na przepiórki lub zające, lecz prostą pospolitą wędkę. Oddalił się więc z Harbertem na pewną odległość od gniazd i tam począł sporządzać osobliwsze swe sidła z taką troskliwą starannością, która byłaby przyniosła zaszczyt każdemu uczniowi Izaaka Waltona[1]. Harbert śledził tę robotę z łatwem do zrozumienia zajęciem, powątpiewając jednak o pomyślnym skutku. Wędka uplecioną została z wąskiej, cienkiej wikliny piętnastu do dwudziestu stóp długości. Grube mocne ciernie z zakrzywionemi końcami, której dostarczył krzak karłowatej akacji, przymocował do końca wędki zamiast haczków. Za przynętę posłużyły dwie czerwone glisty pełzające po ziemi.
Po tych przygotowaniach Pencroff podkradłszy się zręcznie przez zarośla, położył jeden koniec wędki opatrzony kilkoma haczkami tuż przy samych gniazdach, poczem wziąwszy drugi koniec do ręki, skrył się wraz z Harbertem za grube drzewo. Obaj czekali cierpliwie, co dalej nastąpi. Harbert, jak powiedzieliśmy, nie bardzo ufał wynalazkowi Pencroffa.

Po dobrej pół godzinie kilka par tetrasów,

  1. Autor słynnej rozprawy o rybołowstwie. (Przyp. autora.)