i niepodobna było wytłómaczyć, jakim sposobem na całem ciele Cyrusa nie było śladu tych wysileń, jakie czynić musiał, ażeby się przedrzeć przez szereg raf sterczących w morzu.
Wyjaśnienie tych wszystkich okoliczności potrzeba było odłożyć na później. Gdy Cyrus będzie mógł mówić, sam opowie im wszystko, co i jak się wydarzyło. Tymczasem chodziło o to, ażeby go przywrócić do życia i zdawało się, że nacieranie zimną wodą powinno ten skutek wywołać. Inżynier, w którego ciało przez to tarcie gwałtowne, ożywcze wstąpiło ciepło, poruszył z lekka rękami, a oddech jego stawał się coraz regularniejszym. Umierał z wycieńczenia, i gdyby nie przybycie korespondenta i jego towarzyszy, byłoby już niezawodnie po nim.
— Więc tyś myślał, że pan twój umarł? zapytał marynarz Naba.
— Myślałem, że umarł! — odpowiedział Nab — i gdyby was Top nie był odszukał i przyprowadził tutaj, byłbym pochował mojego pana i sam umarł na jego grobie.
Na takim oto włosku wisiało życie Cyrusa Smitha!
Potem opowiedział Nab cały przebieg zdarzenia. W wilję tego dnia, ruszywszy w drogę równo ze świtem, puścił się w kierunku północnym i zaszedł w tę stronę wybrzeża, gdzie już raz był przedtem.
Tam, bez żadnej nadziei (jak sam przyznawał) szukał po brzegu, między skałami, na piasku, najlżejszych śladów, któreby go mogły
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.