Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XI
(Cyrus jest przy nich! — Próba z trzaskami. — Wyspa czy ląd stały? — Plany inżyniera. — W jakiej stronie Cichego Oceanu? — W głębi boru. — Sosna z migdałami. — Polowanie na „kabyjasa.“ — Dym jako znak dobrej wróżby.)

W kilku słowach zawiadomił marynarz Gedeona Spiletta, Harberta i Naba o położeniu, w jakiem się znajdowali. Wypadek ten, który mógł pociągnąć za sobą nader ważne następstwa — tak sądził przynajmniej Pencroff — wywarł na umysłach towarzyszy zacnego marynarza odmienne nieco wrażenie.
Nab, cały w radośnem uniesieniu z powodu odszukania swego pana, nie słuchał albo raczej nie chciał zwracać uwagi na to, co mówił Pencroff.
Harbert zdawał się do pewnego stopnia podzielać obawy marynarza.
Co się tyczy korespondenta, ten na słowa marynarza odparł tylko:
— Słowo ci daję, Pencroff, że mi to zupełnie jest obojętnem!
— Ależ powtarzam panu, że my ognia nie mamy!