Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ X.
(Wynalazek inżyniera. — Myśl, która zajmuje Cyrusa. — Wyprawa na górę. — Bór. — Grunt wulkaniczny. — „Tragopany,“ — Barany skalne. — Pierwszy ostrokrąg. — Nocleg. — Ze szczytu góry.)

W kilka minut później myśliwi nasi ujrzeli się przed ogniskiem, na którem gorzał ogień. Znaleźli przy niem Cyrusa Smitha i korespondenta. Pencroff w milczeniu patrzał to na jednego, to na drugiego, stojąc jak wryty, z „kabyjasem“ w ręku.
— A widzisz, mój zuchu! — zawołał korespondent. — Otóż i ogień, rzetelny ogień, przy którym wybornie się upiecze ta wspaniała zwierzyna, którą się zaraz uraczymy!
— Ale któż ogień rozpalił? — zapytał Pencroff.
— Słońce!...
Gedeon Spilett powiedział prawdę. Słońce to zapaliło ten ogień, któremu się tak dziwił Pencroff. Marynarz nie chciał wierzyć swym oczom i tak był osłupiały z podziwu, że nie przyszło mu nawet na myśl zapytać inżyniera: jakim się to stało sposobem?