Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

wulkanem a wschodnią stroną wybrzeża odkryli Cyrus i towarzysze jego ku największemu swemu zdumieniu, jezioro otoczone dokoła zielenią drzew, którego istnienia wcale się nie spodziewali. Patrząc z tej wysokości zdawało się, że jezioro to leżało na równi z powierzchnią morza, lecz po głębszym namyśle wytłumaczył inżynier towarzyszom swoim, że to małe zwierciadło wody musiało rozpościerać się na wysokości około trzystu stóp, gdyż kotlina jego była tylko dalszym ciągiem płaszczyzny wybrzeża.
— Zatem woda w tem jeziorze powinna być słodką? — zagadnął Pencroff.
— Oczywiście, gdyż zasilają je wody spływające z tej góry — odparł inżynier.
— Widzę małą rzeczkę wpadającą do niego — rzekł Harbert wskazując na wąski strumień, którego źródło musiało wytryskać w jednem z bocznych pasm na zachodzie.
— W samej rzeczy — rzekł Cyrus — a ponieważ strumień ten zasila jezioro, musi zatem istnieć od strony morza odpływ, którędy odchodzi zbyteczna woda. Przekonamy się o tem z powrotem.
Ta mała dość kręta nić wody i rzeka dawniej już znana, stanowiły hydrograficzną część wyspy, przynajmniej tak przedstawiała się ona oczom naszych badaczy. Łatwo jednak być mogło, że pomiędzy masami drzew, które na obu ogniskach wyspy zgęszczały się w bór nieprzejrzany, inne jeszcze strumienie wpływały do morza. A nawet sądząc po żyzności okolicy i wspa-