Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

wi Zjednoczonych Stanów! Jedno sobie tylko wymawiam.
— Cóż takiego? zapytał korespondent.
— Oto, ażebyśmy się nie uważali więcej za robotników, lecz za kolonistów, którzy przybyli osiedlić się na tej wyspie!
Cyrus Smith nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu i wniosek marynarza został przyjęty. Poczem podziękował inżynier towarzyszom swoim za ich zaufanie i dodał, że liczy na ich energję i na pomoc nieba.
— A teraz, wracajmy do „dymników!“ zawołał Pencroff.
— Chwilkę jeszcze cierpliwości, przyjaciele moi, rzekł inżynier. Należałoby zdaniem mojem, dać jakąś nazwę tej wyspie, podobnie jak jej przylądkom, zatokom i strumieniom, które leżą przed nami.
— Bardzo dobrze, rzekł korespondent. To nam na przysłość ułatwi porozumiewanie się między sobą co do miejscowości.
— W samej rzeczy, rzekł marynarz, to także coś znaczy, jeśli można powiedzieć, dokąd się idzie lub zkąd przychodzi. Wtedy się wie przynajmniej, że się gdzieś jest.
— W „dymnikach“ naprzykład, rzekł Harbert.
— Prawda! odparł Pencroff. Z tą nazwą, już nam było wygodniej, i mnie ona samemu przyszła do głowy. Czy zachowamy pierwszej naszej siedzibie miano „dymników,“ panie Cyrus?