tunek znany jest w Nowej Holandji. Rzecz dziwna, że drzew kokosowych, w które tak obfitują wyspy Cichego Oceanu, nie było tu wcale; snać położenie tej wyspy musiało być zbyt niskie.
— Jaka szkoda! rzekł Harbert, takie użyteczne drzewa a tak wyborne rodzą orzechy!
Między szczupłemi nieco gałęziami eukalyptusów i kazuarynasów gnieździły się rozmaite rodzaje ptaków, używając między niemi swobodnie skrzydeł. Kakatoisy czarne, białe i popielate, papugi rozmaitego gatunku i pierza, zielone, czerwone i modre, ukazywały się oczom wędrowców jakby przez pryzmat i wśród głośnego pisku i szczebiotania skakały z gałęzi na gałęź.
Nagle zabrzmiała w gęstwinie dziwaczna muzyka przeraźliwych, poplątanych tonów. Osadnicy usłyszeli po kolei śpiewanie ptaków, głosy czworonożnych zwierząt i rodzaj bełkotania, które można było wziąć łatwo za mowę dzikich ludzi. Nab i Harbert, zapominając o głównych zasadach ostrożności, rzucili się w te krzaki. Na szczęście jednak nie było tam ani drapieżnych bestyj, ani dzikich ludzi, lecz tylko z pół tuzina owych ptaków, które razem śpiewają i naśladują rozmaite tony; poznali odrazu, że były to „górskie bażanty.“ Kilka celnych razów kostura zakończyło tę produkcję imitacyjną i dostarczyło naszym podróżnym parę sztuk wybornej zwierzyny na objad.
Harbert spostrzegł także przepyszne gołębie z bronzowemi skrzydłami, jedne ze wspaniałemi czubami, inne z zielonem pierzem, podobne
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.