prędzej łuk i strzały, i mielibyśmy huk zwierzyny!
— Tak, tak, żeby jakiego noża, lub czegoś ostrego.... rzekł inżynier sam do siebie.
W tej chwili wzrok jego padł na Topa, przechadzającego się po wybrzeżu.
Oko Cyrusa Smitha rozjaśniło się nagle.
— Sa-tu Top! — zawołał.
Pies przybiegł natychmiast na głos swojego pana. Ten wziął głowę jego w obie ręce, zdjął mu obrożę z karku, rozłamał ją na dwa kawałki i rzekł:
— Oto są dwa noże, Pencroff!
Dwa głośne: „hurra!“ starczyły marynarzowi za odpowiedź. Obroża Topa zrobioną była z cienkiego kawałka hartownej stali. Trzeba więc było tylko naprzód na grubszym kamieniu zaostrzyć go w szpic, a potem na delikatniejszym wyostrzyć klingę. Tego rodzaju żwirowatego kamienia było na wybrzeżu poddostatkiem i w dwie godziny później warsztat osady składał się z dwóch ostrych kling, które łatwo było zaopatrzyć w mocne trzonki.
Pierwsze to narzędzie powitali z wielkim tryjumfem. Był to nabytek w istocie nader cenny i ze wszech miar na czasie.
Ruszono w drogę. Zamiarem Cyrusa było powrócić do północnego brzegu jeziora, gdzie, jak zauważył dniem przedtem, była ziemia glinkowata, której próbkę posiadał przy sobie. Udali się więc wzdłuż brzegów „Dziękczynnej,“ przeszli
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.