Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem zaś Nab i Pencroff pod przewodnictwem Cyrusa Smitha, znieśli na noszach ze splecionych gałęzi, kilka kup węglanu wapiennego, bardzo pospolitego kamienia, którego poddostatkiem znaleźli na północnym brzegu jeziora. Kamienie te rozłożone pod wpływem ciepła, dały wapno niegaszone, bardzo gęste a tem samem pomnażające się przy gaszeniu, a do tego tak czyste, jak gdyby powstało przez zwapnienie kredy lub marmuru. Wapno to zmieszane z piaskiem, który niedozwala wysychać masie, podczas gdy ta przechodzi w stan stały, dało wyśmienity tynk.
Skutkiem tych rozmaitych przyrządzań i preparatów posiadał inżynier d. 9. kwietnia do dyspozycji pewną ilość gotowego wapna i kilka tysięcy cegeł.
Nie tracąc więc chwili czasu, przystąpili natychmiast do stawiania pieca, mającego służyć do wypalania rozmaitych naczyń niezbędnych do domowego użytku. Przedsięwzięcie to powiodło się bez wielkich trudności. W pięć dni później napełnili piec węglem ziemnym, którego otwarte pokłady odkrył inżynier u ujścia Czerwonego Potoku — i z komina wysokiego na dwadzieścia stóp wzbił się po raz pierwszy dym. Polana zamieniła się w hutę a Pencroff był bliskim mniemania, że z tego pieca wyjdą wszystkie utwory nowożytnego przemysłu.
Na razie jednak ulepili osadnicy nasi tylko pewną ilość naczyń pospolitych ale bardzo przydatnych do gotowania jadła. Pierwszym materja-