Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.

— W istocie, jest to odkrycie nader szczęśliwe, rzekł korespondent, a jeśli to prawda, co powiadają, że każda ostryga znosi rocznie pięćdziesiąt do sześćdziesiąt tysięcy jaj, to będziemy ich mieć zapas niewyczerpany.
— Zdaje mi się tylko, że ostryga nie jest bardzo pożywną, rzekł Harbert.
— W samej rzeczy, odparł Cyrus Smith. Ostryga zawiera bardzo mało pierwiastków azotowych, a ktoś, ktoby się niemi wyłącznie chciał żywić, musiałby ich zjadać najmniej piętnaście do szesnastu tuzinów dziennie
— Wybornie! odrzekł Pencroff. Moglibyśmy je zjadać tuzinami tuzinów zanimby nam wyszły. Gdybyśmy tu teraz zabrali ze sobą kilka na śniadanie?...
I nie czekając odpowiedzi, przewidując snać z góry aprobację, marynarz z Nabem oderwali pewną ilość tych mięczaków i włożyli takowe do siatki uplecionej przez Naba z włóknistego krzewu zwanego „hibiscus,“ a zawierającej także resztę zapasów żywności. Poczem puszczono się dalej wzdłuż wybrzeża między wydmami a morzem.
Od czasu do czasu spoglądał Cyrus Smith na zegarek, aby być gotowym na czas do obserwacji słonecznej, którą zamierzał przedsięwziąć w samo południe.
Cała ta część wyspy aż do punktu gdzie się kończyła zatoka Zjednoczonych Stanów zwanego przylądkiem Dolnej Szczęki, była suchą i jałową. Nie widać było nic, tylko piasek i muszle,