bowiem, że dla osadników wyspy Lincolna, przez to, że wyspa położoną była na półkuli południowej, słońce opisywało swój łuk dzienny ponad widnokręgiem północnym a nie południowym.
Wtedy dopiero zrozumiał Harbert, jakim sposobem miał Cyrus zbadać punkt kulminacyjny słońca, t. j. przejście jego przez południk wyspy, czyli innemi słowami: stronę południową miejsca, w którem się znajdowali. Miało się to stać za pomocą cienia, który tyka rzucała na piasek. Środek ten, w braku dokładniejszych instrumentów, był w stanie w znacznem przybliżeniu dać rezultat, o który tu chodziło.
W istocie, w chwili, w którejby cień osiągnął minimum swej długości, musiało być samo południe, dość więc było śledzić bacznie koniec cienia, ażeby uchwycić moment, w którymby cień po ciągłem skrócaniu się, począł się na nowo przedłużać. Nachylając tykę ku południowi zwiększył Cyrus Smith długość cienia, przez co łatwiej było śledzić wszystkie jego zmiany. W istocie bowiem, czem dłuższą jest wskazówka na zegarze, tem snadniej śledzić jej poruszenia. Cień tyki był tem samem, czem wskazówka na zegarze.
Gdy sądził, że nadeszła chwila stosowna ukląkł Cyrus Smith na piasku i za pomocą drewnianych kołków, które wtykał w piasek, począł oznaczać stopniowe skrócanie się cienia tyki. Dokoła niego zgromadzili się towarzysze, przypatrując się temu postępowaniu z największą uwagą.
Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.